piątek, 30 września 2011

Rozdział drugi.

Przez całą drogę powrotną myślałam o Robercie. Nawet od strony pasażera widziałam ,że mama ma zaciśnięte usta w kreskę i myśli nad czymś intensywnie. Domyśliłam się ,że martwi się o mnie. Chciałam ją jakoś pocieszyć więc wypaliłam:
-Ale fajne zakupy, nie?- próbowałam udawać podekscytowanie ,ale nie za bardzo mi to wychodziło. Mama spojrzała na mnie i wywróciła oczami.
-Ale kłamiesz- po czym roześmiała się serdecznie. Chyba udało mi się wyrwać ją z melancholijnego nastroju bo potem , przez resztę drogi mama paplała jak najęta. Zanim się obejrzałam samochód stał już na podjeździe. Mama wysiadła z samochodu i zatrzasnęła drzwi ,po czym otworzyła bagażnik i zaczęła wyciągać torby. Nie było mi wcale śpieszno wysiadać. W aucie panował przyjemny chłód ,a na zewnątrz było ponad 30 stopni. Parę minut później przyłapałam się na tym ,że rozmyślam co w danym momencie robi Robert. Może także myśli o mnie? Ta myśl przemknęła po mojej głowie i w mgnieniu oka, w moim ciele wystrzelił promyk nadziei jednak zaraz zgasł gdyż uświadomiłam sobie ,że to niemożliwe. Robert był tak piękny i tak czarujący , że niemal nieludzki. A ja? Mała i cicha nie miałam u niego szans. Teraz głupio było mi się przyznać przed samą sobą ,że miałam nadzieję ,że on także o mnie myśli. Musiałam podjąć pewną decyzję. Czy miałam spróbować poznać go bliżej i dowiedzieć się choćby najbardziej przerażającej prawdy? Czy unikać go i twierdzić ,że jest dziwakiem? Odpowiedź miałam już gotową lecz z uporem próbowałam przekalkulować wszystkie plusy i minusy mojej decyzji. 
Zorientowałam się ,że marszczę przy tym brwi. Potrząsnęłam głową ,a by odpędzić myśli i wysiadłam pomóc mamie w rozładowywaniu zakupów. Wzięłam swoje torby z zakupami i poszłam do swojego pokoju pod pretekstem rozpakowania ich.



[ ciąg dalszy nastąpi , przepraszamy za utrudnienia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz